Zestaw Orange OR15 i PPC212 został wyróżniony odznaką " Sprzęt na Topie 2014 " w prestiżowym magazynie Top Guitar! Poniżej tekst testu przeprowadzonego przez Mikołaja Służewskiego :
"Orange jest jedną z tych marek, której sprzęt przychodzący do testów zawsze spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem i, mimo iż z grubsza wiemy, czego się spodziewać, to przeważnie i tak miło nas zaskakuje. Tak było też tym razem.
Mała główka OR15H to najnowszy dodatek do rodziny OR, w której dotychczas funkcjonowały dużo większe i dużo mocniejsze OR100 i OR50. Wszystkie trzy nawiązują do słynnej lampowej konstrukcji z 1972 roku, ochrzczonej mianem „pictures only” z uwagi na brak jakichkolwiek napisów na panelu przednim i użycie jedynie piktogramów objaśniających działanie poszczególnych potencjometrów. Ale seria OR przywołuje nie tylko wizualne aspekty tamtego wzmacniacza, lecz również w dużym stopniu korzysta z jego zdobyczy pod względem projektu wewnętrznego, a więc przede wszystkim oferuje nam współczesne wydanie TEGO brzmienia, z którego od lat słynie Orange.
Budowa
Rozmiarami i ogólną koncepcją OR15H przypomina kompaktowe heady Tiny Terror czy Dual Terror, ale jest też między nimi parę istotnych różnic. Jest to tak samo wzmacniacz w pełni lampowy, którego końcówkę mocy oparto na dwóch lampach EL84. Może ona pra- cować w trybie pełnej mocy 15 W lub „na pół gwizd- ka”, czyli około 7 W. W preampie znajdziemy trzy lampy ECC83 (12AX7), a dodatkowa ECC81 (12AT7) siedzi w obwodzie pętli efektów – tutaj podobieństwa z wspomnianymi Terrorami się kończą, ponieważ tam w ogóle nie mieliśmy do dyspozycji pętli efektów. Inaczej wygląda też sekcja kształtowania barwy, którą u „terrorystów” sprowadzono do jednej gałki tone o ogólnym, choć nie powiem, bardzo skutecznym działaniu, a OR15 rozbija korekcję na osobne pasma wysokie, środkowe i niskie – wszystko opisane wyłącznie obrazkowo, ale bardzo obrazowo. Oprócz tego na panelu przednim mamy jeszcze gałkę wzmocnienia wejściowego i końcowego, włącznik zasilania i przełącznik wspomnianych trybów mocy oraz stand- by. W końcu, w odróżnieniu od metalowych skrzynek typu lunchbox, który to wygląd prezentują sobą heady z serii Terror, OR15 zamknięto w drewnianej obudowie z – jakżeby inaczej – pomarańczową okleiną. Traci tym samym na kompaktowości i mobilności, bo wzmacniacz ten trudno będzie już zapakować do torby i przewiesić przez ramię, ale za to gruba obudowa zdaje się gwarantować większe bezpieczeństwo w transporcie, nie mówiąc już o prestiżowym wyglądzie, który zdaje się podkreślać jego pełnokrwistość i przynależność do tej bardziej „poważnej” części nagłośnieniowego asortymentu Orange. Na tylnym panelu obok gniazd pętli efektów OR15 ma trzy wyjścia głośnikowe: jedno 16 Ohm i dwa 8 Ohm (pamiętając o podstawowych zasadach fizyki, możemy więc podłączyć jedną kolumnę 16 Ohm do wyjścia szesnastoomowego, analogicznie jedną 8 Ohm do któregoś w wyjść 8 Ohm, albo też dwie szesnastki do obu wyjść 8 Ohm, o czym na szczęście informuje nas także instrukcja obsługi). Do testów dostaliśmy zestaw z kolumną Orange PPC212. Jest to zamknięta konstrukcja z osiemnastomilimetrowej sklejki bałtyckiej wyposażona w dwa głośniki 12'' Celestion Vintage 30 o łącznej mocy 120 W i impedancji 16 Ohm. Kolumny Orange mają to do siebie, że są praktycznie nie do zdarcia, przez co cieszą się znakomitą renomą wśród intensywnie koncertujących muzyków. Są też dość ciężkie, ale to tyczy się zwłaszcza paczek 4 × 12''. Testowana PPC212 należy zdecydowanie do bardziej poręcznych, dzięki dwóm uchwytom wpuszczanym w boki obudowy i stanowi doprawdy idealny kompromis pomiędzy ceną i łatwością transportu a brzmieniem i głośnością.
Brzmienie
Wszystkich, którym przychodzi na myśl pytanie w stylu „czy ten wzmacniacz zabrzmi jak...?” odsyłam z kwitkiem do innych modeli i producentów. OR15 brzmi tylko i aż jak Orange – koniec, kropka. Spokojnie, nie znaczy to, że ma tylko jeden rodzaj brzmienia, nic z tych rzeczy! Osobna regulacja wzmocnienia i głośności końcowej pozwala na wyważenie proporcji właściwych dla uzyskania brzmień zarówno czystych, jak i mniej lub bardziej brudnych, a trzeba przyznać, że największa siła tego wzmacniacza drzemie właśnie w tych drugich. Oferując gęsty, nasycony i soczysty jak pomarańcza ton, OR15 sięga do klasyki rockowego przesteru. Gałki korekcji działają bardzo efektywnie dla przypisanych im pasm, ale nie zmieniają drastycznie ogólnego klimatu brzmienia, raczej pozwalając na jego precyzyjne dostrojenie niż diametralną modyfikację. Wzmacniacz ten – i jest to cechą większości pieców Orange – doskonale oddaje charakter gitary i pickupów oraz sposób gry. Jeżeli więc wolimy polegać na naszej artykulacji i umiejętności sprawnego operowania potencjometrami w gitarze, żeby osiągnąć zamierzone efekty brzmieniowe, OR15 jest wręcz idealnym wyborem. Nie odstraszajmy jednak „efekciarzy”! Booster, overdrive czy wa-wah wpięte między gitarą a wzmacniaczem wyciągną z niego jeszcze więcej soku, a dzięki pętli efektów możemy spokojnie wpiąć się ze swoimi chorusami, delayami czy reverbami za preampem, bez obaw o niechciane zabrudzenie ich pięknego brzmienia. Redukując moc do 7 W, możemy bardziej wysterować końcówkę mocy, a jak wiadomo – wzmacniacze lampowe brzmią lepiej, kiedy są mocniej rozkręcone. Ale uwaga: wciąż nie jest to poziom, z jakim można sobie pozwolić na swobodną grę w warunkach domowych (o ile nie mieszkamy sami w jednorodzinnym domu oddalonym od innych zabudowań co najmniej o kilkaset metrów). Te 7 W to wbrew pozorom całkiem sporo, jeśli dobrze dosypać do pieca i wystarczy na próby w garażu czy nagrywkę przez mikrofon w studiu. Na pełnej mocy 15 W, wierzcie w to lub nie, OR15 ryczy jak opętany. Prawdopodobnie spora w tym zasługa idealnie dopasowanej kolumny, która pozwala w pełni wy- korzystać potencjał drzemiący w tym małym headzie. W takich momentach człowiek jest pełen uznania dla konstruktorów, którzy tak to wszystko przemyśleli, zaprojektowali i zbudowali, żeby ich sprzęt po prostu dostarczał to, czego muzykom naprawdę potrzeba.
Podsumowanie
Na tle współczesnych wielofunkcyjnych i wielozadaniowych wzmacniaczy, OR15 wyróżnia się prostotą, naturalnością i spojrzeniem wstecz, do samych korzeni gitarowego brzmienia, by wydobyć z nich to, co najlepsze dla dzisiejszego gitarzysty. Przy swoich niedużych wymiarach zestaw OR15H i PPC212 jest niesamowicie głośny i spokojnie poradzi sobie w typowym zespole z basem i perkusją (zakładając oczywiście, że nie potrzebujemy potężnej ściany dźwięku, a po prostu wyraźnej słyszalności naszego instrumentu na tle innych), a jego cena nie powinna stanowić istotnej bariery dla osób świadomie poszukujących porządnego nagłośnienia. Brzmienie Orange to prawdziwa esencja rocka, a tych, którzy jeszcze się o tym nie przekonali, zachęcam do spróbowania."
Zapraszamy do Arcade Audio po esencję rocka !